Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałam sobie życia bez pszennej
mąki, jajek i nabiału.
Jak to możliwe? Bez pierogów, naleśników, placków, bułeczek, makaronów, szarlotki i sernika,
mozarelli, parmezanu, no i – pizzy!? Nie da się przecież!
Otóż okazało się, że byłam w ogromnym błędzie.
Powiem więcej – przekonałam się, jak uboga była kiedyś
moja kuchnia, a dania mało urozmaicone. Gotowanie zawsze sprawiało mi
przyjemność. Jednak choć wydawało mi się, że odżywiam się dobrze i zdrowo, to z
racji szybkiego tempa życia w rzeczywistości często szłam na łatwiznę i gotowałam bezwartościowe posiłki z
mrożonek, puszek, kartoników, z białym pszennym makaronem.
Konieczność przejścia na odżywianie bezglutenowe, w
połączeniu z zainteresowaniem kuchnią wegańską oraz raw pokazało mi, ile
możliwości stoi przede mną otworem.
Odkryłam nowe obszary, bogactwo i nieskończone możliwości.
Uwielbiam, w zachwyty popadam każdego dnia, jak wiele
można wyczarować z warzyw, owoców, orzechów, nasion…
Słowa „zachwycam” „bogactwo” „możliwości” najwyraźniej
często będą gościć na tym blogu. Trzeba się z tym pogodzić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz