Polecany tekst

MOJA KORONA

Na Pełni w Skorpionie zagłębiam się w sobie... 6.05.2020 MOJA KORONA 👑  Moja Korona jest Zielona  Berło moje jest wśród drze...

23 września 2014

LISTY DO JULII - O JEDZENIU i ŻYCIU NA WSI






12 czerwca
Ja też chcę! ja też chcę! Zrób dla mnie! Nie mam bananów, nie mam pomarańczy, nie mam blendera...
mam truskawki i sojowe/ryżowe mleko... i duuuuużo mięty świeżej :-)
A rysunek też twój?
Dzisiaj jadłam truskawki prosto z krzaczków. Mniaaaam. Wreszcie są dojrzałe naprawdę, słodkie, duże i czerwoniutkie.


13 czerwca
Brawa za rysunek!
No tak - cudze chwalicie, swego nie doceniacie.
Przyznam - zajefajnie jest móc jeść truskawki prosto z krzaczka.
Wczoraj pomiędzy pieleniami zajadaliśmy się nimi. I dobrze, ponieważ dzisiaj pada i pada od 2.30 nad ranem. Pogoda barowa. Zatem popijam kawkę z mlekiem sojowym. Kawka jest z cykorii, zakupiona w Evergreen. Polecam - ugotowana w tygielku na wywarze z cynamonu i kardamonu (plus dzisiaj świeży imbir) smakuje jak prawdziwa kawa.

No to - aromatycznego dnia :-)


13 czerwca
Jesteś dzielna.

Przestało padać, nawet trochę słonko wyłoniło swe oblicze zza chmur.
Byłam w ogrodzie, pojadłam truskawek prosto z krzaczków, obmytych świeżym deszczem. Narwałam rukoli do obiadu - rukoli są co najmniej trzy rodzaje, o tylu wiem. U nas rośnie taka o miękkich, szerokich liściach, nieco łagodniejszym smaku. Jest pyszna i lubię ją blanszowaną w potrawie.

Jeden z krzaczków pomidorowych położył się na ziemi pod naporem deszczu i ciężarem owoców. Czym prędzej wzięłam z domu sznurek i kozik do przycięcia. Odmierzyłam właściwą długość sznurka i podwiązałam biedaka do kijka, przy którym rośnie. Przy okazji kilku pozostałym krzaczkom dodałam po sznureczku i podwiązałam je do kijków na wyższych wysokościach, żeby gałązki miały mocniejsze wsparcie i aby uniknąć ich upadku na glebę.

Właśnie zjadłam pyszny obiad. Życie jest doprawdy piękne, a Piękno zawiera się w najprostszych rzeczach.

Upichciłam aromatyczny (a jakże!) brązowy ryż, a do niego sos na bazie luitenicy.
Luitenicę wzbogaciłam oliwą, kurkumą, kuminem, świeżym imbirem oraz świeżutką rukolą. Proste, kolorowe, smaczne, aromatyczne, zdrowe. Jadłam słuchając muzyki, czasem zagadując z Tomem. Było spokojnie w domu.
Ja chwilę odsapuję po jedzonku, pozmywam naczynia i ząbki i pójdę podwiązać pozostałe krzaczki. Może jeszcze najpierw napiję się jaśminowej herbaty. [za domem jaśminy w pełni rozkwitu pachną namiętnie]

Buziaczki :-)


13 czerwca
No tak - ja piszę do ciebie o swoim obiedzie, a ty w tym czasie piszesz do mnie o swoim :-)))

Bardzo apetycznie to wygląda i pewna jestem, że wspaniale smakuje.
U nas dynie, cukinie i papryka będą jak wyrosną, czyli raczej późnym latem i wczesną jesienią.
Mleczka kokosowego też nie mam. Ale mam pyszne tofu - zapomniałam chyba wspomnieć, że do swojego dania dodałam pyszne naturalne tofu.

Warzywa po tajsku - brzmi absolutnie fenomenalnie.
Smacznego!


15 czerwca
Arbuz jest malusi, uroczy i smakowity,  a talerzyk hand made jak widzę, również uroczy.

Wiesz, Ty też ładnie piszesz...

Czytam po stroniczce książkę pełną słońca, smaków i zapachów - "Tysiąc dni w Toskanii - Życie pachnące rozmarynem" Marleny de Blasi.

Postanowiłam, że dzisiaj na obiad zjem makaron. Poszłam zatem do ogródka, narwałam liści szpinaku i rukoli oraz wyrwałam młodą sałatę. Chwyciłam jeszcze wyrośniętą białą rzodkiew, ale to już na kolację do chleba. Właśnie, za chwilę idę do sklepiku po sąsiedzku odebrać chleb. A do makaronu udusiłam na oleju, przyprawach, świeżym imbirze i mleku sojowym tenże szpinak z dodatkiem rukoli i urwanych w międzyczasie kilku gałązek naci selerów. Resztę rukoli zmieszałam z dokładnie umytymi liśćmi sałaty, polałam oliwą i skropiłam odrobiną octu winnego różowego. No pycha, mniam mniam. Życie jest piękne i pachnie aromatycznie.

No to - całus!


18 lipca
Dziękuję.
Obejrzałam, posłuchałam, ciekawe.
Jednakże równowaga kwasowo-zasadowa to nie wszystko. Ważne jest bardzo zadbanie o nasze ogrzewacze, o żołądek, śledzionę, trzustkę, wątrobę... a one lubią gotowane ciepłe, rozgrzewające.
Tutaj wiedza przekazywana przez tego chłopaka ma również zastosowanie, np. zakwaszające i zaśluzowujące działanie pasteryzowanego nabiału i mięsa, równocześnie wychładzające i osłabiające te organy. Jak fajnie, że miałam sposobność jeść sery kozie, zrobione ze świeżego mleka.

Ostatnio przyszłam głodna z ogrodu i rzuciłam się na surowe marcheweczki ,świeżo wyrwane,
i chlebek z masłem i kolendrą. Nie wyszło mi to na dobre. Przede wszystkim te surowe marchewki. Natomiast gotowane jak najbardziej. Poczułam, że słowa dr Tenzina "gotowane, ciepłe" są wciąż aktualne dla mnie i dla mojego systemu trawiennego, który jest wrażliwy i delikatny. Część warzyw czy owoców przyswajam w wersji surowej, np. ogórki gruntowe, sałatę masłową z oliwą, borówki amerykańskie. Jednak przede wszystkim potrzebuję ciepłego gotowanego pożywienia, najlepiej warzyw.

No i tak potwierdza się zasada, którą obie znamy - słuchać swojego organizmu i dawać mu to, co dla niego dobre, co mu służy. A niezależnie od tej zasady czasem ulegamy zachciankom podniebienia i łakomstwu, bo dzięki temu życie jest smakowitsze, ciekawsze i piękniejsze :-).
Wiemy, że kawa i cukier zakwaszają, a jednak kuszą nas, bo jak tu odmówić sobie pysznego gluten free ciastka made by Julia!

Jeszcze raz dzięki za linka - dobrze posłuchać i wiedzieć. A w życiu być elastycznym i życiem się cieszyć, nie stawać się niewolnikiem własnego brzucha, jak kiedyś słusznie powiedział mi Jarek.

CAŁUSY!!!!!!!!!!!

Jutro nów księżyca.




Więcej LISTÓW DO JULII znajdziesz TUTAJ






LISTY DO JULII - O ZACHWYTACH i OGRODACH



16 czerwca
Dzisiejszy dzień, jak do tej pory,
przyniósł zapach pomidorowych liści,
aromat i smak truskawek oraz daktyli,
w towarzystwie jaśminowej herbaty,
zapachniał również drewnem i świeżością mydlin w pełnym słońcu,
obdarzył ruchem oraz głębokim otwarciem serca wśród zieleni,
dał poczuć trawę pod stopami,
pozwolił być w czasie i poza nim,
miał kolor peonii w rozkwicie i różnobarwnych szmatek na sznurku do bielizny.

11 września 2014

ŚPIĄCA





Nie jestem śpiącą królewną, choć budzę się ze snu… od lat.
Kiedy staję się całkiem przytomna, WIEM,
By za chwilę czuć  – WIEM, że nie wiem NIC.
Dr Piotr P. umiejscowił mnie na poduszce… księżniczki na ziarnku grochu.
Wrażliwość, delikatność, subtelność… nie tego chce współczesny świat.

Jak więc żyć? Wciąż patrzą na mnie, jak na wariata…
Znowu czuję się zagubiona. Nie wiem, gdzie moje miejsce.
Nie chcę utracić swej boskości. Ani wolności.
Wyrwałam się z systemu, a to ma swoje konsekwencje.
Jest pięknie. I czasem boleśnie.

Wciąż zaczynam od nowa. Nie wiem, kim jestem.






1 września 2014

CUKINIA




Dziś nie będzie nowego przepisu na pyszne danie z cukinii, choć cukinia gości na moim talerzu często. Ostatnio bardziej niż sprawy kulinarne, pochłaniają mnie rozważania natury filozoficzno-duchowej. Zatem jeśli trzymasz właśnie w dłoni dorodną cukinię, stoisz w kuchni i potrzebujesz inspiracji, odsyłam Cię uprzejmie do archiwalnego przepisu:

Przypominam, że cukinię można spożywać na surowo, jak ogórki.
Nie próbowałeś? Zachęcam! Pokrój w paski i użyj do nakładania HUMUSU, zetrzyj na tarce na drobnych oczkach i dorzuć do SAŁATKI, doskonale komponuje się z awokado i pomidorem. SMACZNEGO.

O samej cukinii od dawna chcę napisać.
Spontanicznie realizuję zamiar właśnie dzisiaj, kiedy jeszcze możemy korzystać z urodzaju cukiniowo-kabaczkowego i możliwości zakupu po 2 zł za kilogram.

Nie każdy z Was, drodzy czytelnicy, ma sposobność obserwować wzrost roślin w naturze. Większość prawdopodobnie mieszka w wielkich miastach, zarabia pieniądze na życie i co najwyżej przygląda się czasem świeżo skoszonym trawnikom lub kwitnącym krzewom w parku.

Ja miałam to chwilowe szczęście, by żyjąc w gospodarstwie na wsi, wdychać świeże powietrze o poranku i obserwować wzrost rośliny od momentu umieszczenia nasionka w doniczce z ziemią, przez jego kiełkowanie, przesadzanie rozsady do gruntu, aż po rozrost i kwitnienie, a ostatecznie owocowanie dojrzałych cukinii i dyń. I jestem za to niezwykle wdzięczna.
Jeśli tego nie doświadczyłeś, nie wiesz niestety jakie to może być fascynujące! Ile daje radości i zadowolenia. A z roślinami można, a nawet należy, rozmawiać.
Popatrz, uciesz oczy, a jeśli masz możliwość, jedź do znajomych na wieś i zaprzyjaźnij się z grządką warzywną!


Takie były początki, kiedy w warzywniaku pojawiły się pierwsze rozsady cukinii i dyni.


A potem trzeba było cierpliwie czekać, by natura zrobiła swoje i... w gąszczu na potęgę rozrastających się pędów i liści wypatrywać kwiatów i owoców. 



Cukinia należy do rośli dyniowatych i piękne jest w niej to, że łatwo można ją przyrządzić na wiele sposobów, a jedzenie na surowo jest wskazane zwłaszcza, że ma tę zdolność niewielkiego pochłaniania metali ciężkich z gleby.
Okazuje się, że cukinie są zasobniejsze w sole mineralne, beta-karoten i inne wartości odżywcze, bardziej niż ogórki. Ogórki gruntowe osobiście uwielbiam lekko ukiszone, małosolne, w zalewie z czosnkiem, chrzanem, koprem i liśćmi porzeczki. Surowe również, jednak warto przekonać się do częstszego wprowadzania surowych cukinii, w miejsce ogórków.
Są lekko strawne i niskokaloryczne.
Pyszne są zarówno zielone, jak i żółte owoce. Można je dusić, grilować, piec, dodać do leczo, risotto, świetnie komponują się z papryką, bakłażanem i pomidorami, z dodatkiem świeżych ziół.
Najsmaczniejsze są młode cukinie, o delikatnej skórce i miąższu. Takie warto spożywać surowe, razem ze skórką. Im starsze, większe, tym grubsza skórka i coraz więcej konkretnych nasion wewnątrz. Przerośnięte będą miały środek o konsystencji waty.

Cukinia jest mało wymagająca w uprawie i daje obfite plony przez całe lato. Mamy jeszcze miesiąc cukiniobrania z gruntu.

Jadalne są zarówno owoce, jak i kwiaty cukinii.

Kwiaty cukinii tradycyjnie pojawiają się w kuchni włoskiej, smażone w cieście na głębokim oleju. 







DO PIERWSZEGO NAUCZYCIELA




Chciałabym pójść z Tobą na długi spacer,
potrzymać Cię za rękę,
poczuć jak przytulasz mnie serdecznie
i przyjmujesz mnie taką,
jaką jestem.
Cieszyć się wspólnie chwilą
i patrzeć na siebie,
zostawiając całą przeszłość za sobą,
tam gdzie jej miejsce.
Rozmawiać o prostych sprawach,
podziwiać barwy liści
na jesiennych drzewach.
Nadawać nazwy polnym kwiatom.
Tak całkiem zwyczajnie.
Szczerze.


Wasze ulubione

Archiwum Bloga