16 czerwca
Dzisiejszy dzień, jak do tej pory,
przyniósł zapach pomidorowych liści,
aromat i smak truskawek oraz daktyli,
w towarzystwie jaśminowej herbaty,
zapachniał również drewnem i świeżością mydlin w pełnym słońcu,
obdarzył ruchem oraz głębokim otwarciem serca wśród zieleni,
dał poczuć trawę pod stopami,
pozwolił być w czasie i poza nim,
miał kolor peonii w rozkwicie i różnobarwnych szmatek na sznurku do bielizny.
Lato na wsi, w wydaniu poza pieleniowo-sadzeniowym i we własnym towarzystwie, z wyjątkiem wizyty panów z belami drewna.
Czy mówiłam, że Cię kocham?
23 lipca
I tak. cieszę się miejscem, w którym jestem, zielenią dookoła, motylkami, śpiewem ptaków, kolorami, zapachami.
Wczoraj podczas pielenia tak mi pachniały zioła.... ale z ogrodu wygoniły mnie w końcu nachalne roje komarów.
Cieszę się smakowaniem kolendry prosto z zagonu, takoż ostatkiem rukoli czy innych płodów ogrodowych.
Dzisiaj rano wyszłam przed dom z kubkiem naparu z pokrzywy. Stanęłam sobie na słoneczku i popijałam grzejąc ciało. Potem poszłam na trawę, jeszcze mokrą od rosy i przyglądałam się motylom, fruwającym z kwiatu na kwiat.
Patrzyłam jak popijają poranny nektar, po czym wzlatują by szukać kolejnego kielicha. A kiedy w powietrzu spotkają się dwa motylki, wykonują swoisty taniec, wirując przez chwilę wokół siebie, jakby się witały ze sobą. To radosny widok, twarz patrzącego sama się uśmiecha i promienieje szczęściem obserwowania i widzenia Piękna prostych rzeczy - kwintesencji Życia.
Cieszę się tym, co jest teraz. I ufam - i taką wzmacniam w sobie wizję oraz odczuwanie - że będzie coraz lepiej i tylko lepiej. Wszystko układa się dokładnie tak, jak trzeba.
Wspaniałego dnia dla Ciebie.
25 lipca
A dzisiaj cuda się działy w ogrodzie Artemidy...
Dzisiaj przerwałam na chwilę pielenie, by podnieść w górę głowę i rozejrzeć się wokół, popatrzeć na świat a nie tylko w dół, w glebę, szukając kolejnych roślinek, zwanych chwastami do wyrwania. Popatrzyłam na sterczące w górę niczym wachlarze, soczysto zielone liście cukinii i poczułam ogromną wdzięczność. Dziękowałam w duchu za to miejsce i moją w nim obecność, za te wszystkie cuda wokoło. I spotkała mnie wielka radość. Do ogrodu przyleciał przepiękny motyl. Duży, ze wspaniałymi skrzydłami, o kremowym ubarwieniu, z ciemnym szlaczkiem na brzegach, fioletem i pomarańczowymi groszkami u dołu. Latał po całym ogrodzie, przyleciał do mnie, zatrzymywał się tylko na chwilkę na jakiejś roślince, wciąż szybko machając skrzydełkami. Z zachwytem przyglądałam mu się, chodziłam za nim między grządkami. Pozwolił zaledwie kilka razy nieco lepiej mu się przyjrzeć, gdy na moment zatrzymał ruch skrzydełek. Pierwszy raz widziałam w naturze tak piękny okaz. Przepełniało mnie szczęście i wielka radość obcowania z tym cudem. Ze wzruszenia miałam mokre oczy, a buzia śmiała mi się szeroko. To był Paź Królowej.
25 lipca
Hahaha... no to zostałam królową. Ogrodowo-grządkową...
Nie pamiętam, czy wczoraj dzieliłam się z tobą kolejnym ogrodowym moim zdarzeniem...
No to wkleję z moich notatek:
Dziś rano w ogrodzie przywitał mnie piękny kolorowy motyl.
Rusałka pawik tuż obok mnie usiadła na kwiecie margerytki.
Dość długo pozwoliła się obserwować. Podziwiałam jej barwne skrzydełka z pawimi oczkami. Przyglądałam się jak spijała nektar z kwietnego kielicha, zatapiając swój pręcik raz płyciej, raz głębiej, wyciągając słodycz z samego dna. Piękny widok. Na myśl przyniósł skojarzenie z mężczyzną, zatapiającym się w kobiecie.
Więcej LISTÓW DO JULII znajdziesz Tutaj
Dzisiejszy dzień, jak do tej pory,
przyniósł zapach pomidorowych liści,
aromat i smak truskawek oraz daktyli,
w towarzystwie jaśminowej herbaty,
zapachniał również drewnem i świeżością mydlin w pełnym słońcu,
obdarzył ruchem oraz głębokim otwarciem serca wśród zieleni,
dał poczuć trawę pod stopami,
pozwolił być w czasie i poza nim,
miał kolor peonii w rozkwicie i różnobarwnych szmatek na sznurku do bielizny.
Lato na wsi, w wydaniu poza pieleniowo-sadzeniowym i we własnym towarzystwie, z wyjątkiem wizyty panów z belami drewna.
Czy mówiłam, że Cię kocham?
23 lipca
I tak. cieszę się miejscem, w którym jestem, zielenią dookoła, motylkami, śpiewem ptaków, kolorami, zapachami.
Wczoraj podczas pielenia tak mi pachniały zioła.... ale z ogrodu wygoniły mnie w końcu nachalne roje komarów.
Cieszę się smakowaniem kolendry prosto z zagonu, takoż ostatkiem rukoli czy innych płodów ogrodowych.
Dzisiaj rano wyszłam przed dom z kubkiem naparu z pokrzywy. Stanęłam sobie na słoneczku i popijałam grzejąc ciało. Potem poszłam na trawę, jeszcze mokrą od rosy i przyglądałam się motylom, fruwającym z kwiatu na kwiat.
Patrzyłam jak popijają poranny nektar, po czym wzlatują by szukać kolejnego kielicha. A kiedy w powietrzu spotkają się dwa motylki, wykonują swoisty taniec, wirując przez chwilę wokół siebie, jakby się witały ze sobą. To radosny widok, twarz patrzącego sama się uśmiecha i promienieje szczęściem obserwowania i widzenia Piękna prostych rzeczy - kwintesencji Życia.
Cieszę się tym, co jest teraz. I ufam - i taką wzmacniam w sobie wizję oraz odczuwanie - że będzie coraz lepiej i tylko lepiej. Wszystko układa się dokładnie tak, jak trzeba.
Wspaniałego dnia dla Ciebie.
25 lipca
A dzisiaj cuda się działy w ogrodzie Artemidy...
Dzisiaj przerwałam na chwilę pielenie, by podnieść w górę głowę i rozejrzeć się wokół, popatrzeć na świat a nie tylko w dół, w glebę, szukając kolejnych roślinek, zwanych chwastami do wyrwania. Popatrzyłam na sterczące w górę niczym wachlarze, soczysto zielone liście cukinii i poczułam ogromną wdzięczność. Dziękowałam w duchu za to miejsce i moją w nim obecność, za te wszystkie cuda wokoło. I spotkała mnie wielka radość. Do ogrodu przyleciał przepiękny motyl. Duży, ze wspaniałymi skrzydłami, o kremowym ubarwieniu, z ciemnym szlaczkiem na brzegach, fioletem i pomarańczowymi groszkami u dołu. Latał po całym ogrodzie, przyleciał do mnie, zatrzymywał się tylko na chwilkę na jakiejś roślince, wciąż szybko machając skrzydełkami. Z zachwytem przyglądałam mu się, chodziłam za nim między grządkami. Pozwolił zaledwie kilka razy nieco lepiej mu się przyjrzeć, gdy na moment zatrzymał ruch skrzydełek. Pierwszy raz widziałam w naturze tak piękny okaz. Przepełniało mnie szczęście i wielka radość obcowania z tym cudem. Ze wzruszenia miałam mokre oczy, a buzia śmiała mi się szeroko. To był Paź Królowej.
25 lipca
Hahaha... no to zostałam królową. Ogrodowo-grządkową...
Nie pamiętam, czy wczoraj dzieliłam się z tobą kolejnym ogrodowym moim zdarzeniem...
No to wkleję z moich notatek:
Dziś rano w ogrodzie przywitał mnie piękny kolorowy motyl.
Rusałka pawik tuż obok mnie usiadła na kwiecie margerytki.
Dość długo pozwoliła się obserwować. Podziwiałam jej barwne skrzydełka z pawimi oczkami. Przyglądałam się jak spijała nektar z kwietnego kielicha, zatapiając swój pręcik raz płyciej, raz głębiej, wyciągając słodycz z samego dna. Piękny widok. Na myśl przyniósł skojarzenie z mężczyzną, zatapiającym się w kobiecie.
Więcej LISTÓW DO JULII znajdziesz Tutaj
Zieleń, spokój, brak pośpiechu - ja też tak chcę
OdpowiedzUsuńA w tle tego wszystkiego, rozgrywał się dramat... Trzeba było odnajdywać się w sytuacjach trudnych, a nawet, pozornie, bez wyjścia. Ale to już inna historia.
UsuńRzecz w tym, by pośród zawiei i burzy, dostrzegać cuda i dobro.