Za oknami pogoda słotna, jesienna, pada pada pada… zimno.
Po sporej dawce filozoficznych rozważań poczułam apetyt na ciepłą,
rozgrzewającą kolację.
Chce mi się soczewicy!
Czerwona soczewica gotuje się
szybciutko, wystarczy jej 15-20 minut.
Dobrze wypłukana, zalana wrzątkiem, wzbogacona aromatyczną kurkumą,
kozieradką, pikantną masalą, imbirem. Trochę różowej soli himalajskiej. Na
koniec wrzucam drobno utartą marchewkę i sok z cytryny. Wymieszane i odstawione
na bok.W drugim garnku lądują kawałki słodkiego ziemniaka i różyczki kalafiora. Podlewam wrzątkiem i duszę na malutkim ogniu. Dodaję troszkę kurkumy, gałki muszkatołowej, posypuję zielonym lubczykiem, nasionami czarnuszki (uwielbiam ją!) i kryształkami soli. Warzywa mają zachować jędrność, więc szybko są gotowe. Wrzucam jeszcze cienkie pół-plasterki zielonej cukinii, wymieszam całość, przykrywam pokrywką i zostawiam na kilka minut. Cukinia blanszuje się, będzie na wpół surowa, chrupiąca i smakowita, jednocześnie zachowa swoje wartości. W tym czasie obieram i kroję sparzonego wcześniej pomidora, opłukuję listki bazylii i rozmarynu. Świeże zioła są mocno aromatyczne, pyszne i zdrowe. Zawierają cenne olejki eteryczne wspomagające trawienie. Rozmaryn siekam drobno i posypuję soczewicę, jeszcze w garnku. Zostawiam pod pokrywką. Aromat rozpłynie się w potrawie, a olejki eteryczne zachowają swoją moc.
Dobrze, pora nakładać.
Na talerzu lądują warzywa,
soczewica, pokrojony pomidor.
Teraz chwila dla
fotoreportera. W porządku. Chyba coś widać.
Porcja w sam raz na kolację. Mmmmm…. Pycha. A jak pachnie! Rozgryzam ziarenka czarnuszki, smakuję powoli. A rozmaryn! Pełnia lata i zielnik na talerzu! Kalafior taki chrupiący, choć miękki. Mniaaammm. Brzuszek cieszy się. Ależ ja lubię jeść. W garnku jeszcze coś zostało. Pora na dokładkę. Uwielbiam dokładki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz