Wspominam Jana i Bożenkę. Dzienniki 2013 - 2016
Zanim dane mi było pojechać na południe Polski i poznać
osobiście Jana Gabriela i Bożenkę, których pożegnałam tekstem „Mistrzowie odchodzą”, poznałam się z Janem telefonicznie i przeprowadziliśmy w sumie sporo rozmów. Jan wykonywał dla
mnie sesje uzdrawiające na odległość, rozmawiał, wyjaśniał, wspierał, uczył. A
wszystko zaczęło się u progu lata 2013 roku…
Rok 2013
Czerwiec
WŁAŚCIWY KIERUNEK
20.06.2013
czwartek, trzy dni do pełni
Wczoraj – wcielając w życie zasadę „Don’t think. Do it!”
wreszcie zadzwoniłam do Jana Gabriela. To była niezwykle trafna decyzja!
Długo rozmawialiśmy, było mi to bardzo potrzebne. Janek
powiedział, że mi pomoże i wyznaczył sesje – zabiegi na cztery dni. Wczoraj o
21:30 odbyła się pierwsza runda.
Jan powiedział też, że to co czuję na czole, to
otwierające się trzecie oko.
Wpierw zapytał czy byłam bierzmowana – ten rytuał zamyka
właśnie trzecie oko, podobnie jak chrzest – czakrę korony. Dodał, że dojrzałam,
aby wejrzeć w ten drugi świat. Mam się tego nie bać, pozwolić, mogę masować to
miejsce – co ciekawe, od jakiegoś już czasu intuicyjnie masuję czoło, twarz i
głowę, również szyję i kark.
Opowiadałam Janowi w skrócie swoją bujną historię wzlotów
i upadków, sukcesów i oddawania życiu wszystkiego po kolei… Jan w odpowiedzi
podzielił się swoimi doświadczeniami. On także kiedyś „robił biznes” i zarabiał
bardzo duże pieniądze. A potem nie miał nic i też, jak sam to określił, był
bezdomny. Było mu jednak o tyle łatwiej, że wówczas już nie jadł. Potrzebował tylko miejsca
do spania, które miał w zamian za pomoc ludziom. Zajmował się ciesielką. Mam więc być SPOKOJNA.
Jan ostrzegał mnie przed głęboką medytacją, podczas
której jest się mocno otwartym i może zdarzyć się, iż podłączy się „coś”, czego
sobie nie życzymy.
Powiedział również, że jestem świadoma, jak On i Jego
Bożenka i dlatego jest mi ciężko – bo świadomi poza „ciężarem” świadomości
przyciągają tych, którzy czerpią z nich energię oraz tych, którzy nie chcą, aby
nasza świadomość się pogłębiała. Zaproponował, abym przyjechała do nich, do
Ciężkowic na kilka dni, na łono natury. Bardzo tego chcę! Potrzebuję tylko,
żeby ktoś tam jadący zabrał mnie ze sobą.
Po rozmowie z Jankiem czułam w sobie poruszoną energię.
Czułam ją także podczas wieczornego zabiegu. Na samym początku zobaczyłam
niemowlę – szarą, lekko pomarszczoną buzię niemowlęcą, zawiniętą w szarą
szmatę. Buzia lekko wykrzywiona – pomyślałam, że brzydka.
(A dziś rano, że – przetrzymana w wodach płodowych! Być
może moje ponowne narodziny trochę się
opóźniły. ) Różne obrazy przewijały się w moim umyśle, puszczałam je,
pozwalałam aby działo się to, co ma się dziać. Energia przepływała. Głowa
zaczęła mi się rozświetlać, głównie czoło (jak kiedyś podczas sesji u Jarka).
Czułam, że sesja dobiega końca. Zasnęłam. Spałam doskonale. Kiedy o 6 rano zadzwonił
budzik, głowę miałam jeszcze mocno we śnie, przewijały się obrazy i rozmowy na
temat surowego jedzenia…
Rozmawiałam z
Janem o lękach, jakie pojawiały się podczas kolejnego zabiegu. Polecił mi
przeczytanie Psalmu 23. To tekst pełen Mocy.
24.06.2013
Wczoraj była pełnia. A przedwczoraj wieczorem czwarty
zabieg u Jana Gabriela. Tym razem usiadłam w fotelu. Energia naprawdę mocno
płynęła. Nie wiem jak długo Janek ze mną pracował – u mnie sesja zaczęła się o
21:30, a skończyła 22:50 – wyjątkowo długo. W trakcie pojawiały się jakieś
niepokojące obrazy, wywołujące lęk. Zaczęłam więc powtarzać początek Psalmu 23
– było to bardzo pomocne.
Kiedy później rozmawialiśmy Janek stwierdził, że podczas
ostatniej sesji dużo ze mnie wychodziło.
O noworodku, którego wcześniej zobaczyłam, rzekł:
- No widzisz!
Zostało ci pokazane! UFNOŚĆ. Ufać jak nowo narodzone dziecko. Nie wymyślać.
Poddać się. UFAĆ.
A ja dziś rano wstałam lekko zmięta. Buzia w podkówkę.
Powiedziałam więc do siebie:
- Uśmiechnij się.
Uśmiechnęłam się.
Jestem wdzięczna za wszystko, co jest mi dane.
Bądź wdzięczny za to, co masz dzisiaj, bo jutro możesz to
stracić.
Zaczęłam płakać. Łzy jak grochy lecą z moich oczu, nie
mogę przestać płakać, tak już od 1,5 godziny.
To się samo dzieje.
Teoretycznie mam TYLE pomysłów, a nie widzę szans i
możliwości na ich realizację. Obawiam się o swoje siły. Czy dam radę?
Czuję, że nie wierzę w nastąpienie konkretnej realnej,
diametralnej odmiany w moim życiu, przynoszącej mi radość i spełnienie.
Jednak
jednocześnie UFAM, że WSZYSTKO ZMIERZA WE WŁAŚCIWYM KIERUNKU.
Jedyne, na co mnie
stać w tej chwili, to płynąć z prądem, poddawać się każdemu dniu.
Wrzesień
oraz gościć w Domu na Górze u Jana Gabriela, co opisałam tutaj.
Wrzesień
MOJA DROGA NA POŁUDNIE
To czas wspaniałej, całkowicie niespodziewanej, Podróży na Południe Polski, gdzie miałam okazję osobiście poznać Jana i Bożenkę - co opisałam tutaj -oraz gościć w Domu na Górze u Jana Gabriela, co opisałam tutaj.
Październik
UZDRAWIANIE
19.10.2013 sobota
Miałam dziś zająć się pisaniem. Usiadłam do zapisków.
Około 11ej zaczęła mnie boleć lewa dłoń. Ból nasilał się i stopniowo
przechodził w górę. Przed 12tą nie mogłam już usiedzieć – chodziłam i masowałam
rękę. Ból nie ustępował i stawał się trudny do zniesienia. Dłoń i część
przedramienia były w stanie bolesnego skurczu-paraliżu. Myślałam, aby zwrócić
się do Jana Gabriela, jednak starałam się sama sobie pomóc, modląc się o Światło i Miłość, prosząc Boga o zdrowie i uwolnienie bólu oraz blokad. Ból
nasilał się, płakałam.
O 13:20 zadzwoniłam do Jana. W ciągu pięciu minut rozpoczął
zabieg, który u mnie trwał do 15:35.
W trakcie sesji powtarzałam Psalm 23, a później mantry.
Ból utrzymywał się przez cały ten czas, aż do około
15:30. Nasilał się wręcz i podnosił w górę ręki, która jakby odrętwiała. Wiele
razy lekko mną telepało.
Pod koniec w moich myślach pojawiła się matka. Niemo
krzyknęłam, żeby dała mi spokój, czując , że to Ona jest w tym bólu lewej ręki…
płakałam…
I wybaczałam… Jej oraz sobie.
I dziękowałam… za życie i wszystkie doświadczenia,
również te trudne.
I przepraszałam – jeżeli wyrządziłam ci krzywdę, to
przepraszam.
Z końcem sesji ból schodził w dół, nie było już skurczu.
O 17:40 mam widoczny obrzęk dłoni i utrzymujący się jej
ból.
Jan ponowi zabieg około 23ej. Nie chciał powiedzieć
konkretnie, co mi jest. Rzekł, że to sprawy fizyczne i powinnam iść do lekarza.
A póki co masować rękę i otaczać światłem.
Jan powiedział
też, że czasem tak się dzieje – coś kłuje, choć nie powinno. Bywa, że w taki
sposób dostajemy lekcję za to, co kiedyś tą ręką zrobiliśmy.
Według mnie to ma związek z matką, choć może nie tylko…
skoro to sprawy fizyczne, jak mówi Jan. Podejrzewam niedrożność naczyń,
niewydolność krążeniową, oczywiście jakieś zatory energetyczne.
Przestań walczyć. Zacznij sobie przebaczać.
Kiedyś skarżyłam się na utrzymujące się bóle w ciele, w
stopach… Jan poradził – pójdź do lasu,
poprzytulaj się do drzew i poproś, aby ściągnęły z Ciebie ból, korzeniami w dół
do ziemi, ziemia sobie z tym poradzi. Tak.
Sierpień
PŁATKI RÓŻ
To był czas wielu bardzo intensywnych procesów. Sięgałam
coraz bardziej w głąb, jednocześnie doświadczając tego, o czym kiedyś wspominał Jan Gabriel - przyciągania tych, którzy nie
chcą, aby nasza świadomość się pogłębiała.
Stało się tak, że czułam wręcz jak nogi odmawiają mi
posłuszeństwa. Doprawdy trudno to nawet opisać. Szłam i myślałam, że nie dojdę.
Czułam, jakby mnie w nogach coś paraliżowało, wykręcało. Przedziwne odczucie. Nogi uginały się pode mną, kiedy szłam do sklepu. Musiałam zatrzymywać się po drodze, a jednak w jakiś sposób posuwałam się naprzód...
„Normalny” człowiek dzwoniłby na pogotowie… a ja zadzwoniłam do Jana Gabriela. Czułam się tak słaba, a za dwa dni miałam jechać do pracy, na zastępstwo. Chciałam, ale płakałam z braku sił… Kiedy tylko Jan usłyszał, że „nogi odmawiają mi posłuszeństwa”, zaraz polecił mi siadać na krześle, powiedział co i jak, i przesłał energię. Siedziałam więc z energią Jana i byłam w naprawdę MOCNYM procesie. Odczuwałam i rozmawiałam – wewnątrz siebie słyszałam wskazówki.
„Normalny” człowiek dzwoniłby na pogotowie… a ja zadzwoniłam do Jana Gabriela. Czułam się tak słaba, a za dwa dni miałam jechać do pracy, na zastępstwo. Chciałam, ale płakałam z braku sił… Kiedy tylko Jan usłyszał, że „nogi odmawiają mi posłuszeństwa”, zaraz polecił mi siadać na krześle, powiedział co i jak, i przesłał energię. Siedziałam więc z energią Jana i byłam w naprawdę MOCNYM procesie. Odczuwałam i rozmawiałam – wewnątrz siebie słyszałam wskazówki.
Nie możesz tak
każdego wpuszczać. Musisz chronić siebie.
NIKT nie wymierza
tobie kary.
Sama oceniaj co
jest słuszne i bądź w zgodzie ze sobą.
TYLKO TY SAMA
KARZESZ SIEBIE.
A poczucie winy
bierze się z chęci ukarania siebie.
Nogi zostały uratowane.
Siły, które chciały mi przeszkodzić w dalszej drodze,
faktycznie namieszały. Jednak swego celu nie osiągnęły.
Wieczorem doświadczyłam mistycznego procesu na jawie. Było to niewymownie piękne doświadczenie.
Kiedy leżąc na łóżku rozluźniłam ciało i weszłam w stan relaksacji przygotowując się do sesji z Janem, spontanicznie moje ciało duchowe odłączyło się od fizycznej powłoki i samoistnie uniosło do pozycji kwiatu lotosu. Czułam wyraźnie i pod zamkniętymi powiekami ujrzałam, jak moje plecy unoszą się ponad fizycznym ciałem do pionu, po czym spoczęłam siedząc w pozycji Buddy, ze splecionymi w lotosie nogami. Pozostając w tej duchowej postaci, wewnętrznym wzrokiem widziałam ponad sobą rozłożyste gałęzie drzewa Bodhi. Wypełniał mnie stan spokojnej radości i błogości. Uniesienia. Poczułam jak moja twarz staje się całkowicie rozluźniona i łagodna, a kąciki moich ust samoistnie powoli unosiły się do góry w łagodnym uśmiechu. Odczuwałam Połączenie. Zjednoczenie. Trwałam w takim Błogostanie, a z Nieba płynęły bladoróżowe płatki róż…
Wieczorem doświadczyłam mistycznego procesu na jawie. Było to niewymownie piękne doświadczenie.
Kiedy leżąc na łóżku rozluźniłam ciało i weszłam w stan relaksacji przygotowując się do sesji z Janem, spontanicznie moje ciało duchowe odłączyło się od fizycznej powłoki i samoistnie uniosło do pozycji kwiatu lotosu. Czułam wyraźnie i pod zamkniętymi powiekami ujrzałam, jak moje plecy unoszą się ponad fizycznym ciałem do pionu, po czym spoczęłam siedząc w pozycji Buddy, ze splecionymi w lotosie nogami. Pozostając w tej duchowej postaci, wewnętrznym wzrokiem widziałam ponad sobą rozłożyste gałęzie drzewa Bodhi. Wypełniał mnie stan spokojnej radości i błogości. Uniesienia. Poczułam jak moja twarz staje się całkowicie rozluźniona i łagodna, a kąciki moich ust samoistnie powoli unosiły się do góry w łagodnym uśmiechu. Odczuwałam Połączenie. Zjednoczenie. Trwałam w takim Błogostanie, a z Nieba płynęły bladoróżowe płatki róż…
Rok 2016
ŚWIATŁO PŁYNIE
Czerwiec
24.06.2016 DZIEŃ
ŚW. JANA
Dobrze się czuję.
Idąc spacerem od przystanku do sklepiku na dzisiejszy
dyżur, dzwonię do Jana Gabriela z życzeniami imieninowymi. Jednak nie od razu
dane mi jest rozmawiać z Solenizantem. Telefon odbiera Bożenka. Chwilę rozmawiamy,
a Bożenka nagle mówi:
- Ale urosłaś! Pięknie. Czyściutka jesteś. Przyjedź do
nas!
Zaskoczyła mnie tymi słowami wielce.
- Co Ty, sprawdzasz mnie? – zaśmiałam się.
- A co? Muszę wiedzieć z kim rozmawiam – odparła Bożenka.
Kontynuujemy więc rozmowę. Przyjadę bardzo chętnie, jak
tylko nadarzy się sposobność. Przechodzimy na temat samopoczucia i odżywiania,
wspominam o swoich ciągłych niedomaganiach jelitowo-trawiennych. Bożenka dalej
machając swoim wahadełkiem nad skalami udziela mi wskazówek – a to, że dieta
bezglutenowa tak naprawdę mi szkodzi, a to, że soi za dużo, a soja sama w sobie
w dzisiejszych czasach GMO to trucizna. Jogurty powinnam jeść, ale normalne, a
najlepiej prawdziwe zsiadłe mleko itd. itp. Słucham uważnie, wierzyć mi się nie
do końca jeszcze chce, ale przyjmuję z wdzięcznością każde słowo.
Wreszcie słyszę głos Jana. Z wielką radością składam
życzenia, wymieniamy się dobrem, życzliwością i radością. A na mnie już pora do
pracy!
Jednak pierwsze słowa Bożenki, kiedy sprawdzała moją
energetyczną czystość, najmocniej we mnie zarezonowały. Wlały we mnie ogrom
radości! Unosiłam się ponad ziemią! Poczułam jaki wielki sens ma to co robię od
lat. Widać moja praca (a także sytuacja w jakiej się znajduję i żyję) naprawdę przynosi
efekty. Wypełniały mnie błogość i wewnętrzna szczęśliwość.
Kiedy później rozmawiałam o tym zdarzeniu z Tadeuszem,
odparł, że dla Niego to jest oczywiste i nie potrzebuje wahadła, aby o tym
wiedzieć. No tak, ale Ty mi o tym nie powiedziałeś, nie mówiłeś…
A mi te słowa były bardzo potrzebne, z racji wielu
trudności z jakimi muszę sobie na co dzień radzić. Były pomocne, by lżej znosić
uciążliwości i umocnić w sobie ufność w obraną drogę.
Lipiec
2.07.2016
Po rozmowie z Bożenką odstawiłam całkowicie soję.
Jeżeli tylko mam dostęp – piję jogurty kozie i krowie.
Jadam więcej buraczków gotowanych, za radą Tadzia. Piję też wywar z korzenia
Kobylaka.
8.07.2016
Czuję się znacznie lepiej fizycznie.
Dostrzegam poprawę po odstawieniu soi – za radą Bożenki
oraz wprowadzeniu buraczków – za radą Tadzia. Jem jaja i jogurty. Mam mniej
brzuszka. Spadło 1,5 cm w biodrach.
Jednak czuję coś więcej – to RUCH W ENERGII.
Potrzebny był
jakiś SYGNAŁ, KONTAKT… aby nastąpiła ZMIANA.
18.07.2016
poniedziałek
Dzwonię do Jana Gabriela. Chcę z Nim porozmawiać. Jednak
głównym celem jest rozmowa z Bożenką, aby na swoich skalach sprawdziła co mi
szkodzi, a co służy.
Łączę się z Janem – są razem z Bożenką, jednak nie mogą
rozmawiać.
Dzwonię ponownie wieczorem – jest Jan. Bożenka wyjechała.
Zatem – rozmawiam z Janem. Długo rozmawiam.
Omawiamy bieżącą sytuację i jak się dookoła żyje.
Rozmawiamy o skażonym powietrzu i pożywieniu. Mówię o swoich zmianach
żywieniowych i pomocnych radach Bożenki. Wspominam, że z początkiem roku, po
czterech latach przerwy, wróciłam do jedzenia jaj, a sięgam tylko po te
ekologiczne. Okazuje się, że również u
Jana organizm upomniał się o niektóre składniki odżywcze. Jan zaczął przyjmować
pożywienie (po 14 latach nie-jedzenia), w małych ilościach. Mięsa nie je. Psychicznie
jednak czuł się z tym źle, bo tyle lat
pracy na próżno… a je bardzo niewiele.
Mówimy o traktowaniu zwierząt, którym winniśmy szacunek.
Jan opowiada, że sami z Bożenką zapewniają sobie produkty od dobrych gospodarzy, a nie z marketu, na
przykład jaja. Jan sam wyrabia sery - opiekuje się kózką, która wkrótce będzie
miała młode. To daje Janowi mnóstwo radości. Pytam jak dochodzi do zapłodnienia
– oczywiście została dopuszczona do koziołka, po bożemu, a niech ma trochę
przyjemności.
Ja opowiadam, że szczęśliwie dzięki współpracy z
ekologicznym wege sklepem mam dostęp do dobrego pożywienia. Zawsze coś zostaje,
więc sprawiam, że się nie zmarnuje.
No i znów wracamy do czystości pożywienia i na ile nawet
to Eko jest czyste.
Jan mówi mi, jak
światłem oczyszcza pokarm. O tym, że potrafi zmienić strukturę płynu i pożywienia, pozbawiając je toksyn, wiedziałam już wcześniej.
Ja opowiadam, iż od dłuższego już czasu energetyzuję wodę za pomocą kryształu oraz intencji. Przygotowuję też eliksir ametystowy.
Ja opowiadam, iż od dłuższego już czasu energetyzuję wodę za pomocą kryształu oraz intencji. Przygotowuję też eliksir ametystowy.
Teraz Jan wygłasza formułkę – a ja czuję coraz mocniej przepływ
energii pomiędzy nami.
Mówi do mnie:
- Spróbuj. Ciekaw
jestem jak tobie to wyjdzie. Na początku mów całą formułkę, nawet po swojemu,
aby się w Tobie zakotwiczyła. A później już... ŚWIATŁO PŁYNIE.
A ja na to:
- Jan, ja czuję, że TO JUŻ się we mnie ZAKOTWICZYŁO.
TERAZ. Dziękuję!
Rano we wtorek, 19.07. w samą pełnię, implementuję w życie
wskazówki Jana.
Wprowadzam Światło w swoje ciało tuż po przebudzeniu. A
później w wodę, kawę, pokarm.
I pojawia się myśl:
TO BYŁA INICJACJA.
Dziękuję.
Potrzebuję zachowywać stałą uważność.
UWAŻNOŚĆ W SOBIE, skupioną na przepływie Światła od Boga,
przeze mnie, przez moje dłonie.
I TAK, JAK MÓWI JAN:
- U nas zawsze
jest DOBRZE.
Wstaję rano – dziękuję i proszę, bym zrobił dziś, co mam
do zrobienia.
Jak mówił Dr Wayne Dyer:
Codziennie
– USE ME TO SERVE.
Ojcze – Niech Twoja Wola spełnia się przeze mnie.
Oczyszczanie pożywienia:
Kilka oddechów. Medytacja.
- Boże, proszę niech Twoje Światło przepływa przeze mnie,
przez moje dłonie do tego pożywienia, niech oczyszcza je z wszelkich
zanieczyszczeń i toksyn.
Niech Światło oczyści i uzdrowi to pożywienie, by
oczyszczało i uzdrawiało moje ciało, kiedy je przyjmuję. Dziękuję.
Czuję jak energia przepływa przeze mnie.
Dzwonię do Jana Gabriela, aby podziękować za to, co
wydarzyło się wczoraj podczas naszej rozmowy.
Opowiadam, jak dziś rano pracowałam ze Światłem.
Przekazuję odebraną informację oraz zrozumienie, iż to była INICJACJA.
Jan odparł krótko:
- Proszę. Nie ma za co. I na zdrowie.
20.07.2016 Jasny
dzień
Praktykuję pracę ze Światłem, pozostaję w łączności z
Górą. Czuję. Wzruszam się. Czuję TO, co potwierdza, że JEST, DZIEJE SIĘ PRAWDA.
Boże, nie
ogarniam, ale przyjmuję.
21.07.2016
Właściwie nie spałam całą noc. Nie mogłam zasnąć, choć
już o 21ej czułam się słaba i śpiąca.
Od rana pracuję ze Światłem, układam w sobie to i owo.
Oczyszczam Światłem wodę i pożywienie.
Dziękuję zwierzętom, dzięki którym mogę pić ten jogurt,
jeść te jaja, masło i ser.
Dziękuję ludziom, dzięki których pracy mogę spożywać to
pożywienie.
Niech każda
roślina, każda zwierzę, każdy człowiek, każda żywa istota JEST TRAKTOWANA Z
SZACUNKIEM.
Wprowadzam Światło w kręgosłup, nerki, jelita, cały
organizm.
Wypełniam Światłem siebie i myśli.
Niech Światło towarzyszy mi stale.
Czas do pracy
·
W pośpiechu szykuję się do wyjścia; czuję się
okropnie.
·
Nad ranem umarła
świnka Rosy.
·
Jadę do sklepiku, Gosia pakuje rzeczy; smutno
trochę.
·
Dzwoni Jędrek. Pyta standardowo co u mnie, po
czym opowiada o swoich wizjach. Kiedy skończył,
ja opowiadam o inicjacji u Jana Gabriela. Na koniec słyszę: - Jak zwykle przekroczyłaś limit czasu.
24.07.2016
niedziela
Pracuję ze Światłem – w medytacji, w ruchu, oczyszczając
wodę i pożywienie.
Ustąpiły bóle lędźwiowe, choć traktuję siebie nadal
ostrożnie – praca fizyczna w sklepie daje się we znaki.
Zrobiłam lewatywę. Jelita ostatnio znowu spowolniły.
Uzdrawiam swoje ciało i system energetyczny Światłem.
POKOCHAĆ SIEBIE
Sierpień 2016
Rozmawiam przez
telefon z Bożenką. Chcę się umówić na sprawdzenie mojej sytuacji żywieniowej, aby
uporać się z dolegliwościami trawiennymi. Jednak zaczynamy ostro… Bożenka wali
prosto z mostu:
- Luiza, trzeba pokochać siebie! Bez tego NIC nie będzie.
Sprawdza mnie na skalach… kochanie siebie: 50%;
kochanie innych: 30%
ZAMILKŁAM. Nie wiem co powiedzieć. Jestem w szoku!
- Dałaś mi popalić. – mówię.
- Wiesz, że ja bezpośrednia jestem. Mówię jak jest.
- No dobrze, dobrze. Przyjmuję. Wolę, abyś mówiła
szczerze. Tylko nie spodziewałam się… tyle pracy za mną. Wciąż nie mogę
odnaleźć złotego środka – albo skupiam się na dobru innych i zaniedbuję siebie,
albo odwrotnie…
- Nie martw się. U nas z Janem też tak było, na początku.
– mówi Bożenka.
Wspaniale. Tylko – JAK to możliwe?! – myślę sobie… Ale
czy ja jestem „na początku?” Uczę się kochania siebie OD LAT. Pracuję nad tym. Kilkanaście
lat. CO mam zmienić? Może to kwestia obecnej chwili, tego co dzieje się ze mną
teraz? Zdaję sobie sprawę, że faktyczne, prawdziwe pokochanie siebie jest
długim procesem i koniecznością stałej pracy nad i ze sobą, obserwacji i
uważności, pilnowaniem swojej osobowości. Trzeba zerwać wiele blokad i
rozkodować toksyczne programy, które skutecznie odbierały dostęp do Miłości
przez duże „M”. i to się wydarzało. Czyżby
efekty dopiero miały się urzeczywistnić? A może ja błędnie to rozumiem? Jak to
możliwe po tak długiej i, w końcu, owocnej pracy ze Światłem? Pokręcone… wciąż
się uczę. Rozpoznaję na nowo. Redefiniuję.
Ogromnie przeżywam słowa Bożenki. JAK to jest MOŻLIWE??
Przechodzę swój głęboki proces.
Po czasie już wiem, jak bardzo te słowa będą mi potrzebne
na przyszłość.
Nie jestem do końca pewna czy faktycznie było aż tak
słabo z tym moim kochaniem siebie, jednakże PAMIĘTANIE o dbałości o tę sferę
było absolutnie niezwykle potrzebne w nadchodzących miesiącach. A dzięki
bezpardonowości Bożenki dobrze zapamiętałam Jej wskazówkę. Czekał mnie solidny
egzamin w tym zakresie.
8.08.2016
Sesja z Bożenką
Bożenka sprawdza na skalach, które pożywienie jest dla
mnie korzystne. Jednocześnie mówi o negatywnych skutkach nadużywania lewatywy i
radzi ją zdecydowanie odstawić. W efekcie tak też czynię. Zmiana odżywiania
powinna przynieść 75% poprawy. Ale to nie wszystko, gdyż Bożenka dopatrzyła się
blokad energetycznych, które za 3-4 dni zdejmie. Jakieś 4-5 dni później
powinnam już odczuć poprawę.
Nie wiedziałam jakiego rodzaju są te blokady, jednak
podskórnie domyślałam się, że coś jest na rzeczy. Jak to kiedyś powiedział Jan:
- Świadomi poza „ciężarem” świadomości przyciągają tych,
którzy czerpią z nich energię oraz tych, którzy nie chcą, aby nasza świadomość
się pogłębiała.
Kiedy Bożenka przeprowadza zabieg odczuwam silny przepływ
energii.
Grudzień 2016
Ostatni raz rozmawiałam z Janem pod koniec roku 2016. To
był niezwykle intensywny, wyczerpujący czas – dla mnie i dla Jana.
Opowiadaliśmy sobie co u nas, a także o zmianach na świecie. Wiedzieliśmy, że
czekają Ziemię i nas coraz intensywniejsze zmiany. Życzyliśmy sobie wszystkiego
co najlepsze – w końcu jesteśmy Rodziną.
W Nowym Roku 2017 wielokrotnie próbowałam połączyć się z
Janem telefonicznie. Bez skutku. Czułam, że coś jest nie w porządku. Jednak
przez cały ten rok, kiedy przychodziło mi pokonywać kolejne trudności, miałam w
sobie podnoszącą na duchu świadomość, że Jan Gabriel gdzieś, tam, JEST. I – jak
by co – mogę się do Niego zwrócić, porozmawiać. Ta Świadomość jego Obecności
była mi niezwykle pomocna. Jednocześnie raz za razem uczyłam się RADZIĆ SOBIE
SAMA oraz POLEGAĆ na SOBIE. Umocniłam się w sobie. I dopiero wtedy, już na sam
koniec roku, kiedy telefon Jana wciąż nie odpowiadał, podjęłam decyzję o
kontakcie ze Zbyszkiem. Wiedziałam, że Zbyszek WIE. O tym, co już przeczuwałam.
Jan Gabriel przeniósł się w inne rejony Przestrzeni. Bóg w Nim.
Bożenka odeszła zaraz za Nim.
Bożenka odeszła zaraz za Nim.
JESTEM OGROMNIE WDZIĘCZNA ZA TE DOŚWIADCZENIA, SPOTKANIA, PROCESY I CAŁĄ DROGĘ.
NIECH ŚWIATŁO PRZEKAZYWANE PRZEZ JANA GABRIELA TOWARZYSZY MI STALE.
Autorem obrazu jest Andrzej Kaleta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz