Polecany tekst

MOJA KORONA

Na Pełni w Skorpionie zagłębiam się w sobie... 6.05.2020 MOJA KORONA 👑  Moja Korona jest Zielona  Berło moje jest wśród drze...

11 stycznia 2018

Właściwie, to postanowiłam umrzeć… Dzienniki 2013






Czas sprzyja odkurzaniu archiwum, przeglądam stare Dzienniki. Przyglądam się zachodzącym w czasie procesom, transformacjom i zmianom.

Czy aby inspirować innych trzeba wpierw stać się "Człowiekiem Sukcesu"? Czy warto umierać, by odkryć, że życie jest piękne?

Czytając "starą" siebie trochę się... uśmiałam...



15 czerwca 2013
Chcę rozpocząć pisanie swojego bloga.


Właściwie, to postanowiłam umrzeć…

Już dawno mówiono mi, że powinnam pisać swój blog. Ja myślałam, że kiedyś napiszę książkę. Miało być o transformacji, o wewnętrznej głębi, pracy nad sobą, zmianach prowadzących ku życiu, jakiego naprawdę się pragnie. Ociągałam się z decyzją. Ciągle mówiłam sobie, że za mało wiem, że jeszcze nie dotarłam do miejsca, z którego miałabym się czym pochwalić. No bo przecież dzielić się z innymi można wówczas, kiedy osiągnie się namacalny sukces, kiedy pokonawszy chorobę, życiową traumę i samego siebie rozpocznie się całkiem Nowe Życie, robiąc to co kocha się robić, a dzięki temu żyje się dostatnio, z uśmiechem na ustach. Wtedy można pokazać innym, że warto dokonać przewrotu i przejść czasem trudną i bolesną transformację, pozostawić wszystko za sobą i realizować swoje marzenia… Tak miało być i ze mną.

No cóż, życie płata figle i prowadzi nas ścieżkami, jakich nie potrafimy przewidzieć w swoim scenariuszu. Ok. Postanowiłam pisać o sobie i swoim życiu, bez uogólnień. Postaram się tego trzymać, chociaż może mi się to czasem nie udać. Nie zawsze jestem konsekwentna.

Zatem – ja, w moim życiu, nie doszłam do momentu, w którym mogłabym Tobie, Zacny Czytelniku (jeśli tutaj trafisz), pochwalić się osiągnięciem tego, czego pragnęłam.
Owszem, sporo osiągnęłam. Niczego nie żałuję. Wiele zmieniłam. I utknęłam w martwym punkcie. Że za wcześnie się poddaję? Być może. Wiem, że mam dość i nie chcę żyć tak, jak żyję obecnie. Podejmowałam starania, aby to zmienić. Szukałam rozwiązań. Byłam gotowa zejść poniżej swoich oczekiwań, i zrobiłam to. I co? I jest jak jest. Ja naprawdę wiem, że jest cała rzesza ludzi w trudnej, a nawet dramatycznej sytuacji. Wiem to. Jednakże nie zmienia to faktu, że ja odpowiadam za SWOJE życie. I w takim kształcie, w jakim jest ono teraz – nie chcę go żyć. A może lepiej – nie chcę nim żyć. Chciałam je zmienić. Miałam dużo pomysłów. Taka kreatywna istota ze mnie. Tak bardzo chciałam pracować, działać, robić dobre rzeczy – realizować swoje pasje. Nie chcę dla nikogo być ciężarem, nie chcę być na czyimś utrzymaniu. Postanowiłam robić to, do czego mam przekonanie, pozostawać w zgodzie ze sobą, stworzyłam w głowie i  na papierze wstępny biznesowy projekt o etycznym charakterze, włożyłam w to serce i całą swoją energię. Jednak – nie potrafię tego zrealizować. Nawet nie umiem pisać biznesplanów. Wiem, że sama temu nie podołam. Nie mam już siły szukać rozwiązań. Walę głową w ścianę. Nie mam NIC – pieniędzy, domu, zatrudnienia, zdolności kredytowej, przyjaciół mogących mi pomóc ani sponsora, który wyłoży pieniądze na stół i powie: - Proszę, rób swoje, a ja ci pomogę.
Próbowałam – i w końcu poddałam się.
Jeśli mam tak dalej żyć, na krawędzi egzystencji, to wolę odejść do Pana Boga i pomagać mu w wyższych wymiarach Istnienia. Może tam będzie ze mnie lepszy pożytek.

Jednak zanim to nastąpi, mam jeszcze dwa tygodnie.
Dwa tygodnie do końca miesiąca. Dlaczego? Ponieważ prawdopodobnie z ostatnim dniem czerwca będę musiała opuścić wynajęty pokój. Nie zapłaciłam jeszcze za ten miesiąc, bo żyję na kredyt. I z niego muszę wziąć środki, aby zapłacić za stancję. Muszę to zrobić, bo nie mogę nie zapłacić – cóż winna uczciwa kobieta, właścicielka mieszkania, że ja nie potrafię zarobić na swoje utrzymanie?

Te dwa tygodnie postanowiłam przeznaczyć na pisanie. Tak właśnie. Będę pisać o swojej historii i o tym, czego się nauczyłam. Dlaczego? Przede wszystkim – to pomoże mnie samej. Potrzebuję tego. Po drugie – jest więcej niż pewne, że w podobnej sytuacji są inni ludzie. Może więc w jakiś sposób, choć trochę, moja pisanina pomoże choćby jednej osobie. Może właśnie Tobie? W ten sposób cokolwiek oddam od siebie, zanim  umrę.

Kim jestem?
Mam na imię… a właściwie – jakie to ma znaczenie? Czy dla Ciebie to ważne?
Przyjmijmy zatem, że mam na imię Kattia, Kobieta po 40-tce. Rozwódka i matka dorosłych dzieci. Była kobieta interesów, osiągająca - kiedyś - sukcesy zawodowe i finansowe.

Dobrze, powiedzmy sobie szczerze – ten tekst jest kiepski. Czy ja w ogóle potrafię pisać?
W taki sposób, aby komuś dobrze się to czytało? I don’t know! Nie wiem!
Czy nawet nie mogę zostawić po sobie kawałka inspirującego tekstu, żeby się komuś mógł przydać?
No tak, ale po co komukolwiek czytanie o tym, że inny ktoś postanowił umrzeć, bo nie potrafi radzić sobie w życiu???? Paranoja.

Świata nie zbawię, a czy siebie? Hmmm… nawet tego już nie wiem.

O czym chciałbyś, Czytelniku, czytać?
Co Ciebie inspiruje?
No chyba tylko pozytywne przekazy, prawda? To, że komuś się udało, powiodło pomimo trudności i doznawanych cierpień? No właśnie, a ja zaczęłam to pisanie, ponieważ mi się aktualnie nie chce powieść, ponieważ postanowiłam umrzeć. Jednakże wcześniej co nieco udało się w moim życiu, zatem może o tym? Nie wiem, beznadzieja jakaś…
Może odłożę to do jutra? Może do jutra jeszcze tutaj będę i  boskie natchnienie sprawi, że zacznę pisać z sensem…

A może nie idzie mi to pisanie, ponieważ tak szczerze, to ja KOCHAM ŻYCIE!
Naprawdę! Kocham życie, które dostrzegam wokół siebie – w błękicie nieba, w promieniach słońca, w zieleni liści, śpiewie ptaków, w sałatce ze świeżych warzyw i koktajlu z letnich owoców. Kocham cieszyć się życiem, odczuwać radość, śmiać się, dzielić swoim szczęściem.
I takich momentów oraz natchnień i olśnień było w moim życiu sporo.
A potem przychodzi dzień, w którym jaskrawo bije mnie po oczach i świadomości bród i smród życia wokoło, ludzkie cierpienie, niedola zwierząt, beznadzieja, zło i ślepota.
Dość tego. Nie umiem, nie mogę sensownie sklecić myśli, gubię się w nich, w ich natłoku i różnorodności. Control-Alt-Delete.



3 lipca 2013, środa

Moja córka powiedziała dziś do mnie swoim słodkim głosem, jak bardzo dziękuje mi za INSPIRACJE...

Boże mój, to niesamowite, jak życie, robienie ważnych rzeczy i tych mniej ważnych też jest cudownie wspaniałe i radosne, kiedy jest się razem, w takim harmonijnym razem, z innymi ludźmi, z drugim człowiekiem, kiedy można dzielić się sobą - dawać i przyjmować - dobrym słowem, radą, wsparciem, życzliwością, pomocą, uśmiechem.
Tak bardzo chcę być wśród ludzi, robić swoje, ale też działać razem, zespołowo, uzupełniać się, współtworzyć, być całością i częścią jednocześnie - tak jak jest w istocie. Czuć to namacalnie na co dzień, będąc wolną od egoistycznego zagarniania dla siebie... co nie jest łatwe …
i chyba również o tym ma być ten blog...

Życie przynosi mi tylko to, co dla mnie dobre i korzystne.
Jestem bezpieczna, zawsze i wszędzie. Życie dba o mnie. Ufam życiu. Jestem bezpieczna we Wszechświecie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wasze ulubione

Archiwum Bloga