Kilka lat temu porzuciłam tzw. karierę zawodową. Pozostawiłam
za sobą sukcesy, splendor, zagraniczne wyjazdy, uznanie, pieniądze i perspektywę
wysokich zarobków.
Wymagało to ode mnie przejścia przez barierę ogromnego lęku
i nabrania odwagi. Musiałam być zdeterminowana i przekonana o słuszności swojej
decyzji. Czułam, że to jedyna droga, by wydostać się z rozrywającego mnie od środka potrzasku, uratować i odnaleźć samą siebie. Odcięłam się. Nie wiedziałam jeszcze jakie będą tego konsekwencje, ale
pewna byłam, że wybór i nowy kierunek jest słuszny.
Stopniowo odcięłam się również od śledzenia bieżących wydarzeń i
trendów.
Od banków,
urzędów i części rodziny, nie potrafiącej zaakceptować zmian, jakie wprowadzałam
w swoje życie. Nie potrzebowałam TV, ani gazet.
Nabrałam przekonania
, że jedyne za co naprawdę odpowiadam, to moje własne życie – moje wybory, moje
działania i ich konsekwencje. Zrozumiałam, że nie odpowiadam za wybory innych
oraz za to, co zdecydowali się myśleć o sobie, o mnie, o życiu…
Do dzisiejszych wywodów skłonił mnie Michael Tsarion.
Od czasu do czasu słucham, czytam, oglądam materiały o tej
tematyce. Badam w sobie co jest moje. Zadaję sobie pytania. Przeżywam rozterki.
Ostatecznie jednak wracam wciąż do konkluzji, że każdy odpowiada za siebie i
najlepiej zrobi, zajmując się swoim podwórkiem. Dokonywaniem zmian w sobie i
swoim życiu.
Michael Tsarion zadaje fundamentalne pytania i stawia
odważne tezy:
„Wiedza musi dodawać ci siły i zmieniać po pierwsze ciebie.
Jak możesz robić cokolwiek , by zmieniać świat innych?
Może nawet nie mamy do tego prawa?
Może wszyscy źle to pojmujemy?
Jak ktoś może nawet pomyśleć, że ma prawo ingerować w sposób
życia innych?
Jak się nad tym zastanowisz dojdziesz do wniosku, że to
absurd.
Masz prawo naprawiać swoje życie. To jest pewne, że masz
pełne prawo pracować nad swoim życiem. Masz prawo dokonywać takich wyborów,
jakich chcesz.
Co, jeśli jest prawdą, że illuminati , kapłani molestujący
dzieci, Templariusze i wszyscy ci ludzie… co jeśli okazałoby się, że oni
wszyscy mają pełne prawo, by robić to co robią?
A ty nie masz prawa mówić im, ani nikomu innemu, co ma
robić.
Co, jeśli okaże się, że takie jest duchowe prawo?
A jedyne do czego ty masz prawo, to zmiana własnego życia,
bez względu na to, co robią inni.
Tutaj jest problem, ponieważ cały świat robi dokładnie na
odwrót. Wszyscy gonią, chcąc poprawić innych. A prawdziwa praca ma polegać na
tym, że zajmujesz się swoim własnym domem, swoim własnym ogrodem. Gdyby wszyscy tak robili, niewidzialne siły
przyszłyby z pomocą…
Jak mówi Vernon Howard:
POTRAFIMY ZAAKCEPTOWAĆ BOGA, STAJĄCEGO SIĘ CZŁOWIEKIEM, BY
OCALIĆ CZŁOWIEKA, ALE NIE AKCEPTUJEMY CZŁOWIEKA, STAJĄCEGO SIĘ BOGIEM, BY
OCALIĆ SAMEGO SIEBIE. (Vernon Linwood Howard. 1918-1992)
To jedno z najmocniejszych stwierdzeń, jakie słyszałem.
Czym jest zatem ta zależność ludzi, że je odrzucają? Bo
wiem, że wszyscy którzy mnie słuchają wyrażają sprzeciw.
Ale co motywuje ludzi,
by odrzucać to stwierdzenie?
Dlaczego nie chcesz zaakceptować, że człowiek jest swoim
własnym zbawicielem?
Bardzo mnie to ciekawi. Dlaczego ty masz z tym problem? Co w
twojej psychice sprawia, że mając 20 czy 25, bądź 40 lat, nie masz na tyle
rozumu by pojąć, że o to właśnie chodzi?
Wg mnie, jeśli tego nie akceptujesz, nie jesteś zdrowy. Powinieneś
przejść kwarantannę. I pozbyć się religii.
Mówiłem to wiele razy i powtarzam to ostatnio:
Musisz pojąć różnicę pomiędzy pytaniem:
- Czy ktoś sprzedał mi te kłamstwa?
a
- Czy kupiłem te kłamstwa?
Bo to wielka różnica.
Sprzedaje ci się kłamstwa, ale to święte prawo sprzedawcy,
by sprzedać ci kłamstwa.
Wybór musi być, ale decyzja należy do ciebie. Kwestia moralna
dotyczy tego co kupiłeś, w co włożyłeś energię i co dałeś w zamian.
Jak człowiek nie ma harmonii wewnętrznej, tworzy chaos.
Chodzi więc o to, jak dobrze jesteś zestrojony. Jak stroisz swój wewnętrzny
instrument – świadomość. Alternatywnie możesz go nie stroić, a potem grać
symfonię w zespole nie zestrojonych ludzi. I możecie wierzyć, że jesteście
nieźli. A będzie to chaos. W rzeczywistości ten chaos jest faktem, jest
szczytową formą muzyki. Sam manipulujesz swoim umysłem, by uwierzyć, że twój
chaos jest porządkiem. I niestety na świecie jest wielu szkodliwych ludzi,
którzy nie lubią porządku. Bo czują się dobrze w chaosie, a ty im go
dostarczasz.
Żadnego człowieka,
osadzonego w swoim wnętrzu, nie da się zahipnotyzować.
Żaden człowiek bliski swojego centrum, kierowany intuicją, mający
wyostrzony zmysł krytyczny nie podda się manipulacji na dłuższą metę czy w
trwały sposób. Być może da się go zwieść na chwilę.
Myślę, że wiele dziejących się na świecie przeszkód i
tragedii działa jak szlifierka, ostrząca miecze inteligentnych ludzi. Niestety
nie da się ich ostrzyć bez tarcia. Bez szlifierki i całego tego mechanizmu. Podobnie
jest z wyostrzaniem świadomości: musi istnieć ten twardy kamień świata, by
ostrzyć twój umysł i świadomość. Dzięki temu dostrzegasz w tym wszystkim sens. Ostatecznie
jest to odkrywanie swojej jaźni, nie społeczeństwa czy innych ludzi. Wszystko
to jest odkrywaniem tego, kim i czym jesteś.”
A ja zadaję sobie pytanie:
Czy rzeczywiście musi istnieć „ten twardy kamień świata”?
Myślę, że musiał. Do tej pory. Ale – jak długo jeszcze?
Może jednak nadchodzi kres jego istnienia?
Może takiej właśnie zmiany mamy dokonać?
Zdjęcie zaczerpnięte z fb-owego profilu Nassima Haramein'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz