Polecany tekst

MOJA KORONA

Na Pełni w Skorpionie zagłębiam się w sobie... 6.05.2020 MOJA KORONA 👑  Moja Korona jest Zielona  Berło moje jest wśród drze...

28 czerwca 2015

QRWA! JAK JA SIĘ CIESZĘ! – WEGAŃSKA WARSZAWA





GO VEGAN! AND BE HAPPY!

Jestem zainspirowana i podbudowana filmem dokumentalnym -  Wawangarda o Warszawskiej Kuchni Roślinnej.

Kiedy 6 lat temu odstawiałam mięso, przechodząc jednocześnie na odżywianie organiczne, lekkostrawne, bezmleczne i w większości bez pszenicy, czułam się trochę wariat. Trudno było o akceptację ze strony najbliższego otoczenia. Nawet rozmawiając z przyjaciółmi, zdarzało mi się słyszeć: No ale bez przesady, żeby tak w ogóle bez mięsa.
Trzy lata temu siedziałam przy stole z człowiekiem, menadżerem z miasta Warszawa, który głośno wyrażał swoje opinie o wegetarianizmie, podsumowując iż weganie, to ludzie psychicznie chorzy i należy ich leczyć. Dziś ogólnie wiadomo i potwierdzają to liczne badania naukowe oraz opinie Instytutu Żywienia, iż właściwie skomponowane odżywianie roślinne jest korzystne dla zdrowia i zapobiega wielu chorobom cywilizacyjnym. Ludzie stają się bardziej świadomi i zwracają uwagę na to, czym jest ich pożywienie. Coraz szerzej i głośniej mówi się, a nawet wręcz propaguje weganizm, również wśród osiągających sukcesy sportowców. Sławny strongman, Patrick Baboumian, propaguje odżywianie roślinne, będąc żywym dowodem, iż można. W Warszawie, a także w innych polskich miastach, miejsc z kuchnią wegańską przybywa jak przysłowiowych grzybów po deszczu. I wiecie co? To jest CUDOWNE! Spełniło się nawet moje marzenie o wegańskich lodach na mleku kokosowym. I nie muszę w tym celu jechać do Kaliforni! Wystarczyło przejść się do VegeMIASTA.
Jakiś czas temu pisałam o nowym wege miejscu w stolicy i moich ulubionych trzech knajpkach. A teraz nie jestem w stanie nadążyć, tak dużo ich przybywa. Cudowne jest również to, że tworzą je często fantastyczni ludzie, pełni pasji i zaangażowania. W ten wspaniały sposób, poprzez tak zwane oddolne działanie, szerzymy nowe idee i wdrażamy je w życie. Tym samym ludzie własną pracą  i poprzez swoje wybory całkowicie zmieniają otaczającą nas rzeczywistość. To jest zajefajne! Jestem szczęśliwa, absolutnie prze-szczęśliwa, że mogę żyć w takim czasie i w takim miejscu!

Obejrzyjcie koniecznie – świetny materiał, przy którym serce się raduje i buzia uśmiecha szeroko.








27 czerwca 2015

ZMIANY ZMIANY




Wszystko jest w ciągłym ruchu. Chyba, że akurat nastąpi bezruch...


Nie pisałam przeszło dwa miesiące.
Nie było sprzyjających wiatrów. Do pisania.
Jednak zadziało się wiele. Wyszłam z depresyjnego dołka. Przekroczyłam kolejny próg. Znalazłam inspirację. Zachowałam spokój. Znowu łatwo nie było. Jednak zobaczyłam więcej. Tak już się dzieje. Zamykam kolejny, ważny etap.
Etap równie fantastyczny i pełen wyzwań, co żmudny i trudny. Ale najcenniejszy jest feedback otrzymywany od ludzi, dla których się pracuje. Kropkę nad "I" postawił w miniony piątek starszy pan, słowami: - Coraz chętniej tutaj do pani przychodzę....
Kiedy powiedziałam, że niestety już odchodzę, ale miejsce będzie nadal działać, więc zapraszam, usłyszałam:
Proszę pani, to nie to miejsce jest atrakcją, ale pani!
To chyba najwartościowszy komplement, jaki tutaj otrzymałam . Wzruszyłam się mocno. Poczułam, że to wszystko miało sens. Zwłaszcza, że ten człowiek jeszcze kilka miesięcy wstecz przychodząc, po prostu zrzędził. A teraz naprawdę szczerze się uśmiecha. To mi przypomina sceny z filmu "Pod słońcem Toskanii", kiedy główna bohaterka, stojąc na balkonie przygląda się starszemu panu, dzień w dzień przynosząćemu kwiaty w to samo miejsce... próbuje się z nim zaprzyjaźnić, ale on zachowuje dystans. Dopiero na sam koniec historii mężćzyzna posyła jej uśmiech i pozdrowienie...


Bo mówiąc o ludziach dla których pracuję, nie mam na myśli pracodawcy, ale ludzi przychodzących w TO miejsce. Moja praca służy zawsze dwóm celom: mojemu własnemu rozwojowi oraz ludziom, dla których COŚ robię.
Gdybym pracowała w wege knajpie, to COŚ robiłabym dla przychodzących klientów. Ale o wege szamie za chwilę...

Zatem domykam kolejny etap, a w międzyczasie zawirowało... i już powoli otwiera się nowy. Czyż to nie jest cudowne? Jest. Znowu poznaję ludzi, wchodzę w nowe kręgi. A może... stare-nowe kręgi, bo jakoś tak wszyscy wydają się znajomi. Spotykamy się, by wspólnie tworzyć. Tworzenie jest w toku.

Czas nieco odpocząć, zregenerować siły, przewietrzyć umysł, wzmocnić ciało. Wakacje!



Wasze ulubione

Archiwum Bloga