Polecany tekst

MOJA KORONA

Na Pełni w Skorpionie zagłębiam się w sobie... 6.05.2020 MOJA KORONA 👑  Moja Korona jest Zielona  Berło moje jest wśród drze...

30 stycznia 2014

Moja Droga na Południe - KRAKÓW i jego wyjątkowe miejsca

Dziękuję za zdjęcie Zbyszkowi.


Za oknami siarczysty mróz, a ja wracam wspomnieniami do wrześniowej Podróży na Południe, aby kontynuować swoją opowieść. Zatem jesteśmy w Krakowie…

Kraków przywitał nas deszczową aurą, miasto oczyszczało się. Po chwili odpoczynku przy domowej kawie i rozgoszczeniu się w mieszkaniu Ani, wybraliśmy się „na miasto”.

19 stycznia 2014

DZIEŃ MANTRY GAYATRI

Za oknem wieje wiatr i sypie śnieg. Przyszła piękna, biała zima. Kiedy obudziłam się rano, otworzyłam oczy i zaczęłam intonować Gayatri Mantrę. Wcale nie miałam ochoty wychodzić z ciepłego łóżka. Zawinęłam się w kołdrę, wtuliłam w poduszkę, przymknęłam oczy i ... śpiewałam. Śpiewałam i śpiewałam. Dawno tego nie robiłam, a przecież tak kocham muzykę. Kiedy mieszkałam sama, często śpiewałam mantry i głośno słuchałam ich z płyt. Jednak przez ostatnie półtora roku zdarzało mi się to sporadycznie - nie było sprzyjających warunków. A dzisiaj mantrowanie zadziało się spontanicznie, samo i popłynęło ze mnie czysto, lekko, radośnie, wlewając w ciało i duszę światło i radość właśnie.

Zatem dzielę się tym nastrojem i energią, ogłaszając dzisiejszy dzień DNIEM MANTRY GAYATRI.

Om Bhur Bhuvah Svah
Tat Savitur Varenyam
Bhargo Devasya Dhimahi
Dhiyo Yonah Prachodayat
Om Swaha

Śpiewanie tej mantry z głębi serca, łączy ze Źródłem wszelkiego Istnienia, wypełnia miłością, radością, wdzięcznością, spokojem, harmonią.

Jest to hinduistyczna, starożytna mantra, zapisana w sanskrycie.
Zobaczmy, co na jej temat można dowiedzieć się z Wikipedii:

Zapis w Dewanagari:
ॐ भूर्भुवः स्वः ।
तत् सवितुर्वरेण्यं ।
भर्गो देवस्य धीमहि ।
धियो यो नः प्रचोदयात् ॥
Transliteracja w IAST:
oṃ bhūr bhuvaḥ svaḥ
tat savitur vareṇyaṃ
bhargo devasya dhīmahi
dhiyo yo naḥ pracodayāt

Stanowi ona modlitwę do Sawitara (postaci Boga opiekującej się Słońcem), akcentujące medytację nad jego doskonałym światłem z prośbą o oświecenie intelektu. Istnieje wiele dobrych przekładów znaczenia, które się uzupełniają lub zawierają dodatkowe objasnienia. Jeden z typowych przekładów to:
"Oto Światłość ogarniamy (przenikamy); Cali światłością niebios przeniknięci; Światłem wszystko umacniamy!"

Mantra Gajatrī jest uważana za jedną z najświętszych mantr, czyli różańcowych modlitw hinduizmu. Hinduiści wierzą, że ma moc niweczenia karmy. Jest to praktyka codzienna wszystkich uczniów bramińskich w Indiach, recytowana trzy razy dziennie (sandhya) po 108 razy z użyciem mali (różańca).
Nazwa Gāyatrī ma podwójne znaczenie, raz jest to miara rytmu mająca 24 sylaby (tutaj 16 plus 8), nie licząc początku przed sylabą Tat, który jest dodatkiem. Dwa, Gāyatrī to Bogini Matka Ziemia, od którego to imienia zresztą pochodzi greckie słowo "Gaia". Bogini Gāyatrī żywi się promieniami wszystkoożywiającego aspektu słonecznego Boga, zwanego Sawitar. Jest też częścią Bogini Słońca Sawitri, czyli umiłowaną przez solarne Bóstwo. W potocznym rozumieniu jest to zasadnicza dla tradycji hinduistycznych modlitwa o światło, zrozumienie i wyzwolenie. Hinduscy guru (mistrzowie) uważają wręcz, że ktoś kto nie praktykuje Gāyatrī Mantry nie może być wyzwolony. Nie jest to pogląd odosobniony, a doktrynalne spory z buddystami dotyczą także konieczności praktykowania tej mantry dla wyzwolenia. Nawiązując do miary rytmu 24 sylab, zasada ta może dotyczyć praktykowania wszystkich mantr Rygwedy o takim metrum.

Tyle Wikipedia.
Osobiście nie wyznaję żadnej religii, natomiast chętnie czerpię z różnych systemów filozoficznych bądź religijnych to, co czuję jako odpowiednie i dobre na ten moment. Najważniejsza jest Intencja.

Zetknęłam się z wieloma wersjami wykonania Mantry GAYATRI.
Poniższa jest bardzo radosna, energetyczna, pobudzająca. Doskonała na rozpoczęcie dnia. I z nią właśnie rozpoczęłam dzisiejszy:



Bardzo lubię słuchać mantr w wykonaniu DEVY PREMAL.
Dzisiaj wybrałam dwie wersje GAYATRI Mantry, pierwsza w koncertowym wykonaniu Devy, Mittena i Manose, który przepięknie gra na flecie:



Druga z płyty THE ESSENCE:




17 stycznia 2014

Moja Droga na Południe – KIERUNEK KRAKÓW



Po intensywnie spędzonej niedzieli spałam mocno głębokim snem. Poniedziałek obudził mnie słońcem zaglądającym przez firankę. Zbyszek zdążył już pobiec do pobliskiego sklepu po świeże bułki i jogurt, a ja zaparzywszy zbożową kawę wyciągnęłam pojemniczek z jaglanką, ugotowaną wczoraj w kuchni u Jana i Bożenki. Leniwy poranek i śniadanie przed domem wśród kwiatów dobiegał końca. Trzeba było ekspresowo się spakować i stawić na umówione spotkanie z Anią i Januszem.  Zatem żegnamy Pokoje pod Różą w Ciężkowicach i… witamy kolejne przygody!

16 stycznia 2014

INSPIRACJE z własnego dziennika i SEN O PRZEBUDZENIU


Te najbardziej oczywiste nauki, wskazówki, rady czy stwierdzenia, potrzebują częstego wracania do nich, przypominania sobie i powtarzania ich. Mają niestety tendencję do zanikania w naszej pamięci, bądź rozpływania się w natłoku codzienności.
Zajrzałam do swojego zeszłorocznego dziennika – zeszytu, w którym zapisywałam niektóre wydarzenia, swoje przemyślenia, odczucia, sny, stany emocjonalne oraz inspiracje.
Wypadła z niego kartka, z takimi zapiskami:

15 stycznia 2014

Dzisiejsze inspiracje – Jestem na swojej Drodze i opowiadam, co na niej widzę.


Dr Wayne Dyer inspiruje mnie od dawna. Uwielbiam słuchać jego wykładów. Jest w nim tyle radości, lekkości, uśmiechu i taka swoista  miękkość. Jego książka „Pokochaj siebie”, którą pierwszy raz wzięłam do ręki w 2004 roku, właściwie zrewolucjonizowała moje życie. Dała mi to, czego tak bardzo potrzebowałam – potwierdzenie, że wcale nie musi być tak, jak uczono mnie od małego i że dbanie o siebie, poczucie swojej wartości i kochanie siebie jest czymś naturalnym, na co zasługuję i co warto w sobie budować. Kilka lat wcześniej równie silnie wpłynęła na mnie książka Paulo Coehlo „Alchemik”, która pomogła mi wskrzesić w sobie odwagę, by podążać za głosem swego serca i spełniać własne marzenia.

Dziś Dr Wayne Dyer przyszedł do mnie z takimi słowami:
„IF YOU HAVE A CHOICE BETWEEN RIGHT OR KIND, CHOOSE KIND.”

Czasami jeszcze mnie korci... bywa, że przez chwilę ulegam… a jednak - świadomie odpuszczam udowadnianie swoich racji. Idę swoją drogą i tylko opowiadam, co na niej widzę.

Źródło: Internet




Nicola Tesla pojawił się z takimi słowami:
„MY BRAIN IS ONLY A RECEIVER. IN THE UNIVERSE THERE IS A CORE FROM WICH WE OBTAIN KNOWLEDGE, STRENGHT AND INSPIRATION. I HAVE NOT PENETRATED INTO THE SECRETS OF THIS CORE, BUT I KNOW THAT IT EXISTS.”

Źródło: Internet


Mój mózg to jedynie odbiornik fal – wibracji - informacji, a przecież we Wszechświecie istnieje Źródło/Rdzeń/Pole energetyczne czy morficzne/BÓG – to tylko słowa, określające to samo miejsce/PRZESTRZEŃ KREACJI, bez którego nie byłoby nas tutaj. To z niego otrzymujemy wiedzę, siłę i inspirację. Ja również nie przeniknęłam wszelkich tajemnic tego Źródła, ale czuję i WIEM, że ono istnieje. Że JEST. Trzeba się tylko do niego dostroić. I to bywa najtrudniejsze, ponieważ wymaga pozbycia się dotychczasowego zaprogramowania i zwrócenia się do wnętrza. I zaufania, że to poprzez swój wewnętrzny świat potrafimy połączyć się z całym wszechświatem.
A potem już nie tyle zaufania, co pewności, WIEDZENIA. I działania, zamiast próbowania.
Tak jak mówił Morfeusz do Neo:
- Don’t think you are. You know you are.
- Stop trying to hit me and hit me!



Jak powtarzał jeden z moich Nauczycieli – BĄDŹ W PUNKCIE.
I bądź OBSERWATOREM.
Pozostawanie W PUNKCIE, to pozostawanie w STANIE NEUTRALNYM, niezależnie od wydarzeń. To NIE poddawanie się emocjom. BYCIE POZA EMOCJAMI.  To przede wszystkim uwolnienie tak silnych na Ziemi emocji strachu, gniewu, nienawiści, ale także tych leżących na przeciwnym biegunie, jak popadanie w euforię która jest jak narkotyk, bądź w miłość warunkową, toksyczną będącą najczęściej wynikiem lęków i braku poczucia własnej wartości.

A chodzi o to, żeby połączyć serce i umysł i dostroić się do uniwersalnego źródła we Wszechświecie, aby przyjmować zeń strumień życiodajnej energii - siłę, inspirację i wiedzę. Przejść z mózgu do serca…

Być w PUNKCIE, w ZERZE, w Tu i Teraz. Nie gromadzić wiedzy. Odbierać to, co potrzebne jest w tej chwili. Pozwolić na Przepływ. Swobodny przepływ informacji. Pozostawać w stanie, jaki pozwala zawsze, w każdym momencie mieć dostęp do źródła informacji. Nie potrzeba gromadzić wiedzy, bo po co? Kiedy pozostaję w łączności z tą uniwersalną wiedzą, to wystarczy że pomyślę, iż czegoś teraz potrzebuję, na przykład wiedzieć JAK COŚ ZROBIĆ, jak coś zbudować, jak coś uzyskać lub skąd – kiedy pozostaję w tym przepływie, właściwa potrzebna teraz informacja sama do mnie dociera i już WIEM. Nie trzeba gromadzić instrukcji obsługi do wszystkiego, ponieważ one zawsze są „w zasięgu ręki”, to jak sięganie odruchowo po właściwą książkę, tę jedną z miliona w ogromnej bibliotece. To POZWALANIE, aby spływała na mnie INSPIRACJA.

Pozostawać w kontakcie ze sobą samym, ze swoim CENTRUM wewnętrznym oraz pozostawać w łączności ze ŹRÓDŁEM, z twórczą energią Wszechświata, z polem powszechnej wiedzy, dostępnej dla każdego, kto pozostaje w stanie pozwalającym z tej wiedzy korzystać dla DOBRA własnego i innych.

Odnoszę wrażenie, że aby taki stan osiągnąć, niezbędne jest wyzbycie się napięć, uwolnienie od nacisków i presji (zewnętrznych i wewnętrznych), nabranie wewnętrznej miękkości i łagodności, nie wymuszanie niczego, nie wysilanie się, a po prostu BYCIE i POZWALANIE, aby swobodnie działo się to, co dziać się ma. Myślę też, że aby to było skuteczne oraz bezpieczne, niezbędne jest wyklarowanie własnych intencji oraz nabranie umiejętności trafnego rozróżniania CO JEST CZYM, aby nie dać się wypuścić na manowce umysłu lub iluzje tworzone przez różne pasożyty energetyczne. Tak więc wymaga to nieustannej pracy nad sobą, ukierunkowania na odbieranie i czynienie dobra. Niezbędne jest konsekwentne podążanie obraną drogą i pamiętanie, że zawsze mogą pojawić się pułapki, w postaci kuszenia łatwiejszą drogą, na której jednak ceną jest oddanie swej wolności.

Wolność wymaga zdecydowania, konsekwencji i odwagi.

Wciąż się uczę. Badam, odkrywam, praktykuję, potykam się, uczę się.


ZERWIJ SIĘ KU WOLNOŚCI…

Źródło: Internet





12 stycznia 2014

MALINOWA ZIMA - czekoladowy szejk z malinami




Maliny zimą? O, tak! Nie świeże, nie mrożone – suszone!

Dostałam w prezencie pyszne suszone maliny i wpadłam na pomysł, aby urozmaicić zimowy jadłospis smakiem lata. Czekolada i maliny są, jak dla mnie, smakowitym połączeniem. A kiedy bazę stanowią słodkie daktyle i dojrzałe banany robi się i pysznie i zdrowo. Zwłaszcza, że czekoladowość uzyskałam dodając dwie łyżeczki surowego kakao, które zachowuje wartościowe składniki odżywcze, zawarte w ziarnach kakaowca. Smak oraz odżywczość szejku wzbogaciłam poprzez użycie włoskich orzechów, które między innymi są dobrym źródłem korzystnych dla zdrowia kwasów tłuszczowych. Orzechy najpierw zalewam wrzątkiem i odlewam tę wodę, aby je oczyścić oraz pozbawić goryczki, po czym zalewam ponownie i namaczam przynajmniej pół godziny, zlewając i tę wodą, w której również zawarta jest gorycz. Taka jest moja wypróbowana metoda. Ale z pewnością ani najlepsza, ani jedyna. Używam składników ekologicznych, jeśli tylko mam do nich dostęp. Zwłaszcza dotyczy do suszonych owoców i wiórków kokosowych, które w wydaniu konwencjonalnym zawierają siarkę i inne dodatki. Mleka roślinne zawsze stosuję BIO.

Zatem do konkretów:
- 2 dojrzałe banany
- 4 namoczone daktyle
- 1 łyżka suszonych malin
- garść sparzonych i namoczonych włoskich orzechów
- 1 łyżka wiórków kokosowych
- 2 łyżeczki surowego kakao
- cynamon i kardamon mielony do smaku
- mleko owsiane lub sojowe – ilość zależna od konsystencji, jaką chce się uzyskać (można użyć wodę zamiast mleka)

Wszystkie składniki miksujemy. Wystarczy do tego ręczny blender, tzw. żyrafka i wysoki pojemnik. W zależności od możliwości blendera oraz upodobań można uzyskać całkowicie gładką konsystencję lub lekko ziarnistą, gdzie wyczuwalne pozostają drobinki malin, kokosa i orzechów. SMACZNEGO I NA ZDROWIE!




9 stycznia 2014

SPIRULINA oraz aktywna forma Wit. B12



Na początek kilka słów przypomnienia cóż to takiego, ta spirulina:

„Spirulina to niebiesko-zielona mikroalga, która od wieków była stałym elementem jadłospisu wielu kultur na świecie. Obecnie uprawia się ją na farmach ekologicznych w ciepłym i łagodnym klimacie Hawajów. Jeśli zostaje zachowana metoda ostrożnego suszenia rozpyłowego, w niskiej temperaturze, do postaci proszku, wówczas zachowane zostają wszystkie składniki odżywcze.

Hawajska spirulina jest jednym z najbardziej wartościowych, wysokiej jakości pokarmów roślinnych świata. Można nazwać ją kompleksowym środkiem spożywczym, gdyż jest multiwitaminowym naturalnym produktem, udostępniającym duże ilości organicznych minerałów, pierwiastków śladowych, enzymów i pigmentów, a także doskonale przyswajalne białko, którego zawartość w spirulinie jest trzy razy większa aniżeli w porównywalnej ilości mięsa. Fascynująca jest doskonała biodostępność odżywczych składników w spirulinie, zapewniająca właściwe wchłanianie i włączenie ich w proces przemiany materii. Już 6 tabletek hawajskiej spiruliny dziennie jest optymalną podstawą zdrowego odżywiania komórek naszego ciała.”

"Niebiesko-zielona mikroalga spirulina jest cyjanobakterią, należącą do grupy bakterii właściwych. Z kolei zielona alga chlorella jest rośliną eukariotyczną. Obie bogate w składniki odżywcze, uzupełniają się w swoim oddziaływaniu na organizm człowieka. Jorg Ullmann (dyplomowany biolog) i Dr Martin Ecke (dyplomowany chemik) tak podają w swojej publikacji „Chlorella, AFA, Spirulina”:

„Chlorella jest najlepiej zbadaną rośliną na świecie i była używana przez ponad 100 lat jako modelowy organizm do badań botanicznych. Jej oddziaływanie na organizm człowieka było obiektem studiów przez około 80 lat. Nie może więc budzić kontrowersji twierdzenie, że chlorella uprawiana w czystym środowisku, może być używana jako zdrowa żywność. Właściwości czystej spiruliny, która była od wieków stałym elementem jadłospisu wielu kultur na świecie, zostały w przybliżeniu tak samo dobrze zbadane. Wysoka zawartość protein, jak również nienasyconych kwasów tłuszczowych i wielu witamin i minerałów, sprawia że chlorella i spirulina są wartościowym suplementem ludzkiej diety. Co więcej, ostatnie naukowe badania wskazują, że różne składniki tych alg wykazały immunomodulacyjne właściwości, które podnoszą ich atrakcyjność w obszarze zastosowań medycznych.”

Źródło: Energy of Life


Ponieważ temat witaminy B12 oraz jej aktywnej bądź nie aktywnej formy wywołał dyskusję, postanowiłam dotrzeć do – wg mnie – wiarygodnego źródła i sprawdzić jak to jest.
Otóż mam przed sobą ulotkę informacyjną, dotyczącą spiruliny hawajskiej importowanej i dystrybuowanej przez niemiecką firmę IVARSSON’S. Właśnie tę spirulinę osobiście stosuję od przeszło roku i mogę potwierdzić jej wysoką jakość, a także wyraźnie zauważalny pozytywny wpływ na stan mojego organizmu (większa witalność, wzmocnione twarde paznokcie, które wcześniej były słabe i cienkie oraz mocniejsze i gęstsze włosy – to konkrety „od ręki”).

Jeżeli chodzi o wiarygodność danych, przekazywanych przez firmę IVARSSON’S, to dla mnie – ale oczywiście nie znaczy to, że również dla innych – pewną gwarancją jest osoba założyciela i właściciela tej firmy. Otóż Pan Ivarsson jest człowiekiem kompetentnym i zaangażowanym osobiście w tematykę działań związanych z dbałością o witalność i zdrowie organizmu człowieka. Przewertowałam informacje dotyczące zarówno firmy, jak i jej szefa. Rozmawiałam z polskim importerem jego produktów, który osobiście poznał Pana Ronalda i ma o Nim jak najlepsze zdanie. Produkty tej firmy stosowane są przez wielu sportowców, również polskich, którzy chwalą sobie ich efektywność.

Zacytuję informacje ze strony polskiego importera, firmy Energy of Life:
„Założyciel firmy, Ronald Ivarsson, jest wykształconym lekarzem medycyny. Przez wiele lat prowadził praktykę lekarską. Zafascynowany działaniem ludzkiego organizmu badał zachodzące w nim procesy. Obecnie Pan Ivarsson rozpowszechnia wiedzę dotyczącą zdrowia ludzi oraz dostarcza na rynek naturalne produkty, zawsze dbając o ich najwyższą jakość. Od wielu lat jest wiodącym dostawcą certyfikowanej organicznej spiruliny (US Standard) w Europie.”
http://www.energyoflife.pl/ivarsson/ivarsson.html



Wygląda na to, że Pan Ivarsson wie o czym mówi, a działalność biznesową prowadzi w oparciu o własne zaangażowanie oraz wiedzę zdobytą przez lata praktyki w zawodzie lekarskim.

A więc jak to jest z tą witaminą B12 w spirulinie?
Przytoczę dane z oryginalnej, niemieckiej ulotki informacyjnej IVARSSON’S, dotyczące istotnych składników spiruliny hawajskiej i ich wpływu na zdrowie:

„WITAMINA B12 służy utrzymaniu zdrowia naszych komórek nerwowych.
Spirulina jest jedną z niewielu roślin, które tę witaminę zawierają w aktywnej formie.”

Zatem – na zdrowie!

I przypomnę jeszcze, że mikroalga spirulina jest cyjanobakterią, należącą do grupy bakterii właściwych, a to właśnie bakterie posiadają zdolność wytwarzania aktywnej formy witaminy B12.

A jeśli ktoś zechce drążyć dalej i dowiedzieć się na jakiej podstawie Pan Ivarsson zawarł taką informację w ulotce, odsyłam na stronę https://esovita.de/info/mein-kontakt.html
Dla mnie osobiście takie drążenie jest zbędne. Ważniejsze jest dla mnie uważne słuchanie własnego organizmu, aby czuć i wiedzieć co mi służy, a co nie i czego w tym momencie potrzebuję. Nikogo do niczego nie namawiam, mówię tylko jaką drogę obrałam, podkreślając, że każdy swoją drogę ma.

Jeżeli ktoś uważa i przekonuje, że jakaś witamina w przyrodzie nie występuje i rośliny jej nie zawierają, to mam chęć zapytać po co w ogóle jej szukać, a zwłaszcza suplementować ją za pomocą syntetycznych tabletek, z których organizm przyswoi znikomą ilość, natomiast straci energię na oczyszczenie się z wszelkich substancji dodatkowych i wypełniaczy. Polecam ku rozwadze. I niech każdy robi, co mu serce/rozum/intuicja dyktuje, bo też każdy sam za siebie i swoje decyzje odpowiada.



6 stycznia 2014

Moja Droga na Południe - WSZYSTKO UKŁADA SIĘ NA WŁAŚCIWE MIEJSCE I SPEŁNIAJĄ SIĘ MARZENIA




Doprawdy im mniej planuję, tym więcej się wydarza. Im mniej oczekuję, tym większa obfitość na mnie spływa. Synchroniczność wszechświata dba o przepływ i harmonię. Potrzeby są realizowane.

W sobotę późnym wieczorem Jan odwiózł nas do pensjonatu Pokoje Pod Różą, przy Rynku w Ciężkowicach. Rozgościliśmy się i przed zaśnięciem jeszcze chwilę spędziliśmy w ogrodzie przed domem, wdychając świeżość wieczornego powietrza, pachnącego aromatem letnich kwiatów.

3 stycznia 2014

Moja Droga na Południe - W DOMU JANA





RÓŻA I TĘCZA

Przed dziewiątą rano pożegnaliśmy drewniany bieszczadzki dom i objuczeni tobołami schodziliśmy z górki w dół, do szosy, aby lokalnym autobusem dojechać do Sanoka. Ostatnia szansa na podziwianie bieszczadzkich widoków. W Sanoku trzeba było poczekać około trzech godzin na autobus do Tarnowa. Szczęśliwie się złożyło, ponieważ w tym czasie zdążyłam odebrać gotowe, nowiutkie okulary oraz zrobić małe sprawunki. Po kilku godzinach jazdy mieliśmy postój na dworcu w Tarnowie, skąd kolejnym autobusem dojechaliśmy do Ciężkowic.

Wasze ulubione

Archiwum Bloga